Być może Archie Coomes oglądał zbyt wiele horrorów. Nagle najzwyklejsze rzeczy nabrały złowieszczego charakteru: grosz na wycieraczce. Dziwny mężczyzna w brązowym garniturze pod latarnią uliczną. Uporczywy dźwięk siekiery rąbiącej w środku nocy.
Powtarza sobie, że to Seaham, senne nadmorskie miasteczko, w którym nigdy nic się nie dzieje. A przynajmniej nic się nie działo, dopóki firma budowlana...