Na wojnie spryt może być bronią groźniejszą niż karabiny
Początek II wojny światowej. Polscy kapitanowie z Korpusu Ochrony Pogranicza stają do obrony Grodna, strategicznego miasta, którego los wydaje się przesądzony. Żołnierze nie zgadzają się jednak z decyzjami tamtejszego dowództwa i, by powstrzymać nacierających wrogów, decydują się na desperacki krok – samodzielne przeprowadzenie akcji.
Ich inicjatywa kończy się niepowodzeniem, a rozdzieleni kapitanowie muszą teraz stawić czoła niebezpieczeństwom na własną rękę. Aby przetrwać i móc wpłynąć na bieg historii, mogą polegać wyłącznie na swoim sprycie. Wkrótce na własnej skórze odczują, jak ogromne spustoszenia niesie ze sobą wojna rozgrywająca się nie tylko na polach bitew…
Nawet nie zauważył, że od pewnego czasu biegł. Wciąż schylony, ale biegł. Wystraszył się, że mógł zostać przez kogoś zauważony lub usłyszany i natychmiast zatrzymał się i klęknął na jedno kolano.
Uspokój oddech – pomyślał.
Wydane sobie polecenie było potrzebne, bo oddychał stosunkowo głośno, a znajdował się już w miejscu, do którego zmierzał. Dotknął ręką tylnej części wiejskiej chaty, za którą po przeciwnej stronie stały pojazdy wyładowane beczkami z paliwem. Powoli powstał i przywarł plecami do ściany. Najostrożniej jak potrafił ruszył naprzód i zatrzymał się niemal przy samym narożniku budynku. Nie zdążył dokładnie rozejrzeć się dookoła, gdy usłyszał kroki zbliżającego się człowieka i cicho wygwizdywaną melodię, której nie rozpoznał…