Janek nie może uwolnić się od traumy przeszłości i bolesnych relacji z ojcem, które kładą się cieniem na jego losach. Pije i pozwala, by życie przepływało obok. Znów traci pracę.
Gdy dostaje etat w magazynie, rozumie, że to szansa, być może ostatnia, na zmianę. Pełen nadziei obiecuje sobie solennie, że odstawi butelkę i zacznie przyzwoicie żyć. Udaje się! Z poznaną w pracy Wiktorią połączą go dobre i silne uczucia, młodzi stają się dla siebie całym światem i podporą. Po latach Janek wraca też do malowania – wreszcie czuje się wolny i wyzwolony z objęć demonów. Znów robi to, co kocha i co potrafi najlepiej, jest doskonałym artystą. Zostaje zauważony i dostaje propozycję wernisażu. Gdy przyszłość stoi przed nim otworem, w blasku i spokoju, nałóg i demony ponownie dają o sobie znać…
– Pięćset – rozbrzmiał głos znikąd. Silny, bez krzyku przyćmił pozostałe. Wszyscy zamilkli, szukając źródła tego mistycznego głosu. – Pięćset – powtórzyła kobieta w czarnych okularach przeciwsłonecznych. Podchodziła powoli krokiem, który Janek dobrze zapamiętał. Performance się skończył, licytacja również. Ludzie odeszli. – Marnujesz się na tej ulicy – powiedziała. Okrywał ją czarny płaszcz z dużymi guzikami. Misternie ułożone czarne włosy nie poddawały się terrorowi wiatru. Kształtne usta poruszały się powoli, a słowa wychodziły z nich wyraźne. I ta biel zębów szukająca promieni słońca. – Jak ci na imię? – zapytała.
– Janek – odpowiedział, stojąc jak słup soli.