Od czasu pierwszego wydania Stulecia krakowskich detektywów w 1987 r. nauki sądowe znacznie się rozwinęły. Genetyka sądowa zrewolucjonizowała badanie śladów biologicznych. Dziś z innej perspektywy niż ta możliwa przed ponad trzydziestu laty patrzymy na dokonania epoki, którą nazwałem „stuleciem krakowskich detektywów”. Gdy pisałem tę książkę w latach osiemdziesiątych XX wieku, miałem zupełnie inne doświadczenia z kryminalistyką i medycyną sądową. Były to doświadczenia biegłego sądowego i nauczyciela akademickiego. Teraz do tych doświadczeń doszło ponad 25-letnie doświadczenie obrońcy w sprawach karnych. To zmienia ocenę wielu zdarzeń z epoki opisywanej w tej książce. Ale też ułatwia wyłuskanie z materiału historycznego tego, co najwartościowsze. Jest to więc w znaczącej mierze książka nowa, choć zachowująca pewne elementy stałe, niezmienne, niezależne od doświadczenia i dystansu, z jakiego na nie patrzymy. Dopóki proces karny prowadzą ludzie, a nie roboty, bardziej lub mniej wyszukane i zaawansowane technologicznie narzędzia i metody wciąż mają tylko wartość pomocniczą. Nic nie zastąpi inteligencji tego, który tymi narzędziami czy metodami się posługuje. Nic nie zastąpi jego uczciwości i cywilnej odwagi. Nikt też nie zastąpi biegłego, mającego oparcie w nauce, także tej instytucjonalnej, i nic nie zastąpi niezawisłości sędziowskiej, niezbędnej do uczciwego wyrokowania.
Z „Przedmowy do obecnego wydania”
Jan Widacki